Jakiś taki nieswój był podczas wieczornego treningu Stelmetu jego właściciel Janusz Jasiński. Niby potrafił się uśmiechnąć i rzucić jakiś żart, ale generalnie to nie był on. Jakiś taki lekko zamyślony, zadumany, w rozmowach nawet jakby zafrasowany. W pewnym momencie na kilka długich minut wybiegł nawet z hali pogadać przez telefon bez świadków.To był JJ poważny i w rozmowie z Radiem Zielona Góra wyczuwało się, że ma albo gorszy dzień albo sprawy zawodowe – a dzień wcześniej miał ważne spotkanie w firmie w Poznaniu – dają znać o sobie. A udało mi się namówić go na parę słów rozmowy o meczu z Motepaschi czy o rozwiązanych kontraktach Russela Robinsona i RT Guinna.
Dodajmy, tak na marginesie, że JJ w tej chwili gania za kasą dla klubu, roztacza wizje jak to on – wizjoner Stelmetu, ale zajmuje się też tzw. bieżączką czyli właściwie wszystkim w klubie, bo prezes Czarkowski w szpitalu. Był lub jest jeszcze. Ortopedyczne sprawy załatwiał naprawiając swe ciało i chyba do końca roku ma wolne. Pozdrawiamy imć pana Czarkowskiego, a Jasińskemu oddajemy głos.
P.S. Na zdjęciu trójka rządząca – JJ, WJ i Pani Beata Jasińska.